Strona:Iliada3.djvu/107

Ta strona została przepisana.

Skończył, i w ręku swego przyiaciela złożył.        153
Tym czynem żal obudził, i smutek pomnożył.
Byłoby ich odeszło słońce w jękach, w bólu,
Gdy Pelid się przybliżył, i rzekł: „Ludów królu!
Rozkaż, niech się rozeydzie woysko i posili,
Będzie czas, gdy do sytu każdy się nakwili.
Sami rzecz skończym: dosyć wodzów na tę czynność,
My oddamy zmarłemu ostatnią powinność.„
Rozkazał Agamemnon, rycerze odeśli,
A pogrzebnicy z drzewa stos ogromny wznieśli,
Stokroć przydaną stopą długi i szeroki,
I płaczący, na wierzchu położyli zwłoki.
Tam Pelid mnóstwo owiec i wołów zabiia,
I tłustością ich, ciało Patrokla obwiia,
Daléy członki rozciąga: tuż ręką życzliwą
Dwie bań nachyla z miodem i wonną oliwą,
Z ciężkim iękiem obrządek odprawuiąc taki.
Kładzie przy zmarłym cztéry przepyszne rumaki,
Z niemi dwa psy i piękne i tuczone padły,
Z dziewięciu, co chleb z jego rąk i stołu iadły.
A zemstą i wściekłością uniesiony razem;
Dwunastu zarżnął Troian okrutnem żelazem.
Zapuścił ogień, wszystko chcąc strawić ze stosem,
Nareście wzywał smutnym przyiaciela głosem.
„Żegnam cię, móy Patroklu! Ta cześć przy pogrzebie,
Niechay cię nawet w ciemnym pocieszy Erebie.