Strona:Iliada3.djvu/110

Ta strona została przepisana.

Na morzu Trackiém wznosząc ryczące bałwany.        231
Oddalił się na stronę bohatyr stroskany,
Padł na ziemi, sen słodki zamknął mu powieki.
Ale wnet przy Atrydzie zgromadzone Greki,
Przyszły, wszczął się zgiełk wielki; on się ze snu zrywa,
Wstaie, i temi słowy do nich się odzywa.
„Atrydzie! i wy wodze! bolów moich świadki,
Ten kurzący się popiół, te smutne ostatki.
Zgaśmy, nie oszczędzaiąc w tym obrządku wina,
A potém zbierzmy kości Menetego syna.
Łatwo ie poznać: w środku leżał, gdy na stronie
Paliły się i brańce Troiańskie i konie:
Złożym ie w złotey puszce, wkoło tłustość damy,
Aż też i ia odwiedzę czarne piekła bramy.
Nie chcę okazałości w dzisieyszym obrzędzie.
Nie chcę wielkiego grobu, dość na miernym będzie.
Lecz wy potém dźwigniecie grobowiec wyniosły,
Którzy po mnie to morze okryiecie wiosły.„
Rzekł: a Grecy powolni na iego życzenie,
Gaszą stos, leiąc wina obfite strumienie:[1]
Opadł popiół: ci z płaczem pełnego ludzkości
Towarzysza zbieraią opalone kości:
Tłustością obwinięte i złożone w złocie,[2]
Niosą, i kryią lekką zasłoną w namiocie.
Wreście bohatyrowi, pracuiący społem,
Wysypuią grobowiec, zakreślony kołem,

  1. Używano do tego obrządku wina, nie wody, ponieważ wodę uważano iako żywioł poświęcony płodzeniu, i iako wszystkich istot początek.
  2. Dlatego tłustością obwiiano kości, aby przez zbytnią suchość w proch się nie obróciły.