Strona:Iliada3.djvu/123

Ta strona została przepisana.

„Jaki zapał twóy rozum, Antylochu, skaził?        569
Zdradąś mi wydarł chwałę, konieś mi obraził.
Naparłeś na mnie gwałtem, lubom na cię wołał,
Inaczéybyś mię nigdy wyprzedzić nie zdołał.
Slachetne wodze Greków! was biorę za sędzie,
Saméy żądam słuszności, względu niech nie będzie.
Nie chce ia nigdy celem bydź rozmów złorzecznych,
Nie chcę, by kto powiedział z Achiwów walecznych,
Że Antylocha kłamstwem Atryd uciemiężył,
I choć silą był wyższy, końmi nie zwyciężył.
Czémużbym sam nie sądził, gdy dam takie zdanie,
Że wszyscy tu przytomni zgodzicie się na nie?
Przybliż się Antylochu, stań przy iarzmie z biczem,
Dotkniy koni, i przysiąż przed boga obliczem,
Który ziemię otacza od brzegu do brzegu;
Że wóz móy, bez podstępu, zatrzymałeś w biegu.„
„Królu! rzecze Antyoch, nie chciéy się obrażać,
I racz mi w tém zdarzeniu cokolwiek pobłażać:
Zważ, iak ia młodym iestem przy tobie człowiekiem,
Ty mnie i przymiotami przewyższasz i wiekiem:
Wiesz, że młodości muszą towarzyszyć błędy,
Rada miałka, a myśli porywcze zapędy.
Niech więc twoie wspaniale serce mi wybaczy,
Ja ci sam chętnie wziętey odstępuię klaczy.
Chceszli mieć co moiego, dam w tę samę chwilę,
I raczéy do wszystkich żądań twych przychylę,