Strona:Iliada3.djvu/162

Ta strona została przepisana.

Jaki rycerz! nayśmielszych on w boiu wyścigał,        387
I całą moc Achiwów na swych barkach dźwigał.„
„Jak zacna krew, młodzieńcze, w żyłach twoich płynie!
Rzekł Pryam, gdy z tém czuciem mówisz o mym synie!„
Bóg na to: „Ty mię starcze, doświadczasz w téy porze,
Takie czyniąc pytania o wielkim Hektorze.
O! nieraz ia go w polu Marsowém widziałem,
Szczególniéy, gdy nadludzkim uniesion zapałem,
Rżnął Greki, na okręty śmiałym wpadał krokiem:
Myśmy na to zdumionem poglądali okiem.
Gniewny na króla Pelid wstrzymał nas od boiu,
Któremu ia w ryrerskim towarzyszę znoiu;
W jednéy przybyłem nawie: oyciec móy bogaty
Poliktor, i długiemi obciążony laty.
Sześciu miał synów: innych trzyma dom spokoyny,
Mnie iednego z Achillem los wysłał do woyny.
Wyszedłem nieprzyiaciół obrotów dociekać.
Już Grecy dłużéy szturmu nie myślą przewlekać,
Jutro idą, bezczynność umysły ich zżyma,
Ledwie królów powaga ten zapał utrzyma.„
„Gdy w tobie towarzysza Achilla oglądam,
Rzekł Pryam, mów rzetelnie, co ia wiedzieć żądam:
Jestli móy syn u floty, powiedz mi otwarcie,
Czy go w sztuki pociąwszy, dał psom na pożarcie?„
A Merkury: „Rzuć, starcze, troski nadaremne,
Nie tknęły się go ptaki, ni bestye ziemne: