Strona:Iliada3.djvu/177

Ta strona została przepisana.

Dzisiay bez przyiaciela, wzgardzona, obrzydła,        777
Będę u wszystkich nakształt iakiego straszydła.„
 Tak narzeka, a z oczu iéy strumień łez ciecze,
Wzdycha z nią cała Troia; gdy Pryam tak rzecze:
„Pośpieszcie się, Troianie, zwieźcie drzewo z lasu,
Nie bóycie się zasadzek w tym przeciągu czasu.
Przyrzekł Pelid, nie piérwéy zwrócić broń do miasta,
Aż na niebie zaświéci Jutrzenka dwunasta.„
Zaraz lud woły, muły, do wozów zakłada,
Z murów nieprzeliczona wychodzi gromada,
Dziewięć dni ięczy Jda pod toporów ciosem.
Gdy dziesiąta Jutrzenka z pięknym wstała włosem,
Wynieśli ciało z płaczem spółziomkowie mili,
I złożywszy na stosie, ogień podniecili.
Ale gdy piérwsze zorze płomieniami błyśnie.
Wielkie mnóstwo do stosu Hektora się ciśnie:
Zgasili go, czarnego wina leiąc wiele.
Potém bracia i wierni iego przyiaciele,
Zebrali białe kości, łzy leiąc potokiem,
W głębi serca tak smutnym wzruszeni widokiem.
Składaią w złotą puszkę ostatki żałobne,
Którą kryią z purpury zasłony ozdobne.
Wreście w rowie głębokim umieszczaią zwłoki,
Toczą głazy, i wznoszą grobowiec wysoki:
A na Achiwów śpiegi uważaią wszędzie,
By nie wpadli, gdy w świętym zabawni obrzędzie.