Strona:Iliada3.djvu/237

Ta strona została przepisana.

Wyniesionemi wszystkie dzidami zarównie,
Wszystkie tudzież okryte puklerzmi warownie,
Ćmią ziemię swą modrawą zbroią, z którey czasem,
Biią atoli łuny okropne nawiasem.
„Przezacni niezwalczonych tych półków hetmani!
Atryd rzekł, nie czekacie, aż głosem zagrzani
Mym będziecie, wasz przykład sam żołnierza budzi.
Ach! gdyby nieba w wszystkich sercach mężnych ludzi
Ogień wznieciły równy, który w waszych pała
Piersiach, dotądby pewnie Troia iuż nie stała
W swoich murach, aniby żaden z nieprzyiaciół
Pozostał, choćby w zlości nayżwawszey się zaciął.„
Powiedziawszy te słowa, onych zostawuie,
Ali widzi, że starzec Nestor swych szykuie
Do boiu Pyliyczków, iezdne w czele roty
I ich wozy ustawia, półkom od piechoty
Plecy im trzymać każąc: których zaś nie wierzy
Męztwu, zamyka w owych pośrodku żołnierzy,
Żeby z placu chcąc nie chcąc nie cofali nogi.
Piérwsze szyki z ust iego słyszą te przestrogi:
„Ztrzymuycie koni buynych, idźcie w niezmieszaney
Sprawie, żaden z was ślepo w odwadze zhukaney
Nie wybiegay: lecz znowu zwarłszy się w otmęcie,
Nie pierzchay zostawuiąc współbraci na wstręcie.
Kto z powozu swoiego przerzucony będzie,
Niech się biie, gdy na wóz bliższy czyy przesiędzie;