Strona:Impresye (Zbierzchowski).djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.
46
HENRYK ZBIERZCHOWSKI


Wicher rozpętany.

Nikt nie zgadnie jak i kiedy przyszedł na ten świat,
Czy po falach księżycowych z gwiazd na ziemię spadł,
Czy się podniósł z bagien leśnych i zmurszałych den,
Gdzie na wodnych traw podłożu zmógł go długi sen,
Czy go zrodził bór, co nocą w czarnych głębiach huczy,
Czy ten ugor martwy, siny, gdzie się Rozpacz włóczy.

Przypadł cicho w trawy śpiące i jak martwy legł,
Objął w uścisk boru mroczny, skamieniały brzeg,
Las drgnął tylko, tak jak człowiek zbudzony ze snu,
Kilka liści spadło zwolna na podłoże mchu,
Szmer poleciał w górę, w górę ponad mroczną tonią
Słychać w ciszy szelest skrzydeł i gwiazdy gdzieś dzwonią.

I rozbudził naprzód tłumnie wszystkie trawy łąk,
Fala kłosów kołysanych rozlewa się w krąg,