Strona:Impresye (Zbierzchowski).djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.
47
IMPRESYE


Coraz dalej, coraz szerzej płynie szmerów chór,
Aż uderza huczną falą o uśpiony bór.
Pochwyciły hasło wiatru dęby, sosny, jodły —
Las i łąka wniosły w niebo przedwieczorne modły!

A szumże mi, szum, melodyo przebudzonych drzew!
Chłonę w siebie niby w muszlę ten rozgłośny śpiew,
Jakiś dech rozpiera pierś — hen w gwiaździsty łan,
Rzucam myśli, dźwięki, słowa w rozhukany tan
I pieśń śpiewam taką górną, wielką, niepojętą!
Czuwaj duszo! już się zbliża tajemnicze święto!!

Wicher porwał się, jak wściekły z wąwozów i traw,
Wzburzył do dna i zamącił spiący leśny staw,
Rozbił brudną smugę wody o skalisty zrąb
I jak kula wpadł znienacka w ciemną boru głąb.
Cicho... cicho... jakieś drganie po drzewach się włóczy,
Tylko w głębiach coś się kłębi, przewala i huczy!

Wypadł z gąszczy taki mocny, potężny i zły!!
Strącił z włosów rozwichrzonych gałęzie i mchy,
Obtarł cielsko o murawę, wyprężył się, wzrósł
I pochwycił w obręcz wirów kępę białych brzóz.