Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

się niestosowném, teraz zaś postanowiłem stanowczo zaprowadzić reformę w swojéj toalecie.




ROZDZIAŁ IV.

Z mimowolnym dreszczem wszedłem do ciasnego i nieporządnie zastawionego gratami przedpokoju w oficynie. Z drzwi przeciwległych jednocześnie wyszedł stary, siwowłosy lokaj o ponurém spojrzeniu małych, świńskich oczu i ciemnéj, miedzianéj twarzy, pokrytéj na czole i skroniach tak głębokiemi zmarszczkami, jakich nie widziałem nigdy w życiu. Niósł na talerzu resztki śledzia i drzwi przymknąwszy nogą, spojrzał na mnie niechętnym, przenikliwym wzrokiem.
— Czego? — zapytał krótko.
— Księżna Zasiekina w domu?
— Bonifacy! — rozległ się z drugiego pokoju cienki, piskliwy głos kobiecy.
Lokaj w milczeniu odwrócił się do mnie plecami, ukazując wytarte szwy staréj liberyi i jedyny herbowy guzik, — postawił talerz na podłodze i wyszedł, stąpając ciężko.
— W cyrkule byłeś? — odezwał się ten sam głos piskliwy.
Odpowiedzi słyszéć nie mogłem.
— A?... Kto przyszedł?... panicz z przeciwka?... Dobrze. Możesz prosić.
— Proszę do sali, — rzekł lokaj, zjawiając się znowu i podnosząc talerz ze śledziem.
Wskazał mi drzwi gestem i wszedł do „sali.“
Byłto pokoik nizki i niewielki, niezbyt porządnie zastawiony ubogiemi sprzętami. Pod oknem, na fotelu z odłamaną poręczą siedziała brzydka, niemłoda, lat około 50-u mogąca miéć