Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyjęła śpiesznie tabakierkę, zanurzyła w niéj palce i kichnęła tak hałaśliwie, że drgnąłem przestraszony.
— Bądź pan łaskaw, — powtórzyła, pokaszlując i żałośnie mrugając oczyma.
Ukłoniłem się raz jeszcze i wyszedłem z pokoju z tém nieprzyjemném uczuciem, jakiego doświadcza zwykle nieobyty młodzieniec, wiedząc, że ktoś patrzy za nim.
— A proszę o nas pamiętać, ms. Waldemar, — zawołała Zeneida i zaśmiała się głośno.
— Z czego ona się tak ciągle śmieje? — myślałem, powracając do domu w towarzystwie Teodora, który nic nie mówił, ale szedł za mną pochmurny i wyraźnie niezadowolony.
Matka pogderała trochę i dziwiła się bardzo, co mogłem robić tak długo u księżny. Nie wytłumaczyłem jéj tego i udałem się do siebie. Nagle zrobiło mi się bardzo smutno... Usiłowałem nie płakać... Byłem zazdrosny... zazdrosny o huzara...




ROZDZIAŁ V.

Księżna według obietnicy odwiedziła matkę w południe i nie podobała jéj się wcale. Nie byłem obecny podczas téj wizyty, lecz słyszałem przy obiedzie, jak dowodziła ze zmęczoną twarzą, że jest to „une femme très vulgaire,“ natrętna i uprzykrzająca się swemi prośbami o protekcyą u księcia Sergiusza, oraz nieskończoném i nudném opowiadaniem o procesach i interesach — „de vilaines affaires d’argent.“ „Jakaś intrygantka,“ — kończyła z westchnieniem, ale dodała zaraz, że zaprosiła ją z córką na obiad. „Zawsze to sąsiadka i piękne ma imię,“ — mówiła, a ja pochyliłem się szybko nad talerzem, aby ukryć rumieniec i niewytłumaczone wzruszenie.