— A to po co? — zapytała matka, zaledwie zeszedłem nadół. — Nie jesteś jeszcze studentem, i Bóg wie, czy zdasz egzamin. Kurtka nowiuteńka i już ci nie dobra?
— Goście będą — szepnąłem z rozpaczą.
— Goście!... Głupstwo. Co za goście?
Trzeba się było poddać, wziąłem kurtkę, lecz pozostałem w krawacie i krochmalonym gorsie.
Księżna z córką zjawiły się na pół godziny przed obiadem; stara miała szal żółty na znanéj mi zielonéj sukni i wysoki, staromodny czepiec z ognistemi wstążkami. Zaczęła natychmiast mówić o swoich wekslach i procesach, skarżyła się na biedę, wzdychała, ale była zupełnie swobodną, nie przybierała żadnych tonów, kręciła się na krześle i głośno zażywała tabakę. Widocznie nie myślała o tém, że jest księżną, i nie czuła się obowiązaną pamiętać o swym tytule.
Za to Zeneida zachowywała się bardzo poważnie, prawie wyniośle, jak prawdziwa księżniczka. Twarz jéj była spokojną, chłodną, nieruchomą, inny uśmiech, inne spojrzenie. Zaledwie mogłem ją poznać, choć w tym charakterze wydała mi się znowu nieskończenie piękniejszą. Miała na sobie lekką, blado niebieską sukienkę, włosy zwinięte w loki i po angielsku spadające wzdłuż twarzy na ramiona. To uczesanie odpowiadało zupełnie spokojnemu i chłodnemu wyrazowi jéj twarzy.
Ojciec siedział obok niéj i z właściwą mu wytworną i wyszukaną grzecznością zabawiał swoję sąsiadkę. Rzadko spoglądał na nią, i ona téż rzadko podnosiła nań spojrzenie dumne, dziwne, nieprzyjazne prawie. Rozmawiali po francuzku i zadziwiła mię czystość jéj akcentu i swoboda, z jaką władała tym językiem.
Księżna jadła dużo, chwaliła potrawy i gadała bezustannie, matka zmęczona odpowiadała jéj od czasu do czasu niedbale, z cierpiącym wyrazem twarzy, ojciec nieznacznie brwi marszczył.
Zeneida także nie podobała się matce.
Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.