tu wesołe głosy. Otworzyłem drzwi i nagle zatrzymałem się zdumiony.
Na środku pokoju, na krzesełku stała Zenejda z męzkim kapeluszem w ręku; — dokoła niéj cisnęło się, kręciło kilku mężczyzn, usiłując sięgnąć do kapelusza, który ona podnosiła coraz wyżéj, potrząsając nim mocno i złośliwie spoglądając nadół.
— Zaczekajcie panowie, — zawołała, ujrzawszy mię natychmiast, — jeszcze jeden gość, i jemu musimy dać bilet.
Lekko zeskoczyła z krzesła i ujęła mię za klapę tużurka.
— Pójdźże pan, — rzekła, — czego tutaj stoisz? Messieurs, pozwólcie, pan Waldemar W., syn naszego sąsiada... Hrabia Malewski — dodała, zwracając się do mnie i kolejno przedstawiając swoich gości: doktór Łuszyc, poeta Majdanów, były kapitan Nirmacki i huzar Białouzorow, którego pan już widziałeś. Proszę o życzliwość i zgodę.
Byłem tak zmieszany, że nawet się nie ukłoniłem. W doktorze poznałem zaraz tego samego bruneta, który mię tak bez litości zawstydził przy pierwszém spotkaniu; inni, oprócz huzara, byli mi obcy zupełnie.
— Hrabio — odezwał się Zenejda, proszę napisać bilet dla ms. Waldemara.
— To niesprawiedliwie — odparł zag adniony, wykwintnie ubrany, piękny brunet, z czarnemi oczyma, kształtnym nosem i delikatnym wąsem nad drobnemi ustami. — Pan Waldemar do gry nie należał.
— Niesprawiedliwie! — powtórzył chórem Białouzorow i były kapitan, mężczyzna czterdziestoletni, potwornie dziobaty z wielką kędzierzawą głową i krzywemi nogami, nizki, krępy w wojskowym mundurze, lecz bez pasa i epoletów.
— A to co? — zawołała księżna. — Proszę natychmiast pisać bilet! Bunt?... Pan Waldemar dzisiaj tu pierwszy raz i prawo nie stosuje się do niego. Niéma co, proszę pisać, taka moja wola!
Hrabia ruszył ramionami, lecz pokornie pochylił głowę,
Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.