wino w butelce, szczególnego kształtu z szeroką szyjką. Wino wyglądało, jak różowa farba, ale nikt go nie tknął, więc nie zaszkodziło nikomu.
Zmęczony, ale szczęśliwy niewypowiedzianie wyszedłem z nizkiéj oficynki. Na pożegnanie Zeneida mocno ścisnęła mi rękę i uśmiechnęła się znów tajemniczo.
Ciężkie i wilgotne powietrze owiało mi twarz rozpaloną: zanosiło się na burzę. Czarne chmury gromadziły się i rosły, ciężko sunąc po niebie i zmieniając bezustannie kształty i kontury. Wiatr niespokojny zrywał się od czasu do czasu, a daleko za horyzontem grom pomrukiwał głucho, niewyraźnie, niby utajona groźba.
Przez kuchnię wszedłem do domu i wsunąłem się cicho do swego pokoju. Służący spał na podłodze i musiałem przez niego przestąpić; obudził się i ujrzawszy mię, powiedział, że matka gniewała się bardzo i chciała znów posłać po mnie, ale ojciec nie pozwolił. Nigdy jeszcze dotąd nie udałem się na spoczynek, nie powiedziawszy jéj „dobranoc,“ ale nie było już rady.
Chciałem sam zostać jaknajprędzéj i odprawiłem służącego, mówiąc, że sam się zaraz rozbiorę i położę. Zgasiłem świecę, ale nie myślałem się rozbierać.
Usiadłem na najbliższém krześle i siedziałem tak długo nieruchomy, oczarowany. Nowe, nieznane a słodkie uczucie opanowało mię zupełnie... Doznałem dziwnych wrażeń, patrząc przed siebie bezmyślnie, oddychając powoli, śmiejąc się cicho chwilami pod wpływem radosnych wspomnień, to znów zamierając i czując dreszcz chłodny na myśl, że jestem zakochany, że to miłość, owa miłość wymarzona...
Twarz Zeneidy unosiła się przedemną, płynęła w mgle srebrnéj, płynęła — lecz nie znikała. Jéj usta uśmiechały się wciąż tajemniczo, oczy spoglądały na mnie z boku pytająco, tęskno, pieszczotliwie... jak przy rozstaniu.
Nakoniec wstałem, na palcach zbliżyłem się do łóżka, i po-
Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.