słowa, a choć mówiono nawpół po francuzku, ale Masza, pokojówka, pięć lat służyła u szwaczki z Paryża i rozumiała doskonale. Matka wyrzucała ojcu zdradę, niewierność, stosunki z „panną z przeciwka,“ ojciec się usprawiedliwiał, lecz nagle wybuchnął, i z kolei powiedział jéj przykre słowo o różnicy wieku. Matka się rozpłakała, wspomniała o wekslu, który ojciec dał staréj księżnie, potém i o młodéj wyraziła się brzydko. Ojciec się uniósł; ale groził tylko.
— A wszystko to, — mówił Filip, przez list bezimienny, od kogo, nie wiadomo; ażeby nie to, to niktby się i nie dowiedział. Służba wierna, nie wydałoby się.
— Alboż miało się co wydawać? — wymówiłem z trudnością, czując chłód w rękach i nogach i dziwne drżenie w głębi piersi.
Filip mrugnął znacząco.
— Takiéj sprawy nie uchowa, — szepnął. — Pan ostrożny, ale zawsze, bez ludzi się nie obejdzie, karetę wynająć, czy tam co takiego; milcz, a rób, co ci każą.
Odprawiłem Filipa i rzuciłem się na łóżko. Nie płakałem i nie rozpaczałem, nie pytałem się, jak i kiedy stało się to wszystko, nie dziwiłem się, że dawno tego nie odgadłem... nie szemrałem nawet na ojca, nie miałem do niego żalu... Byłem złamany tym ciosem nad siły... zabity... Wszystko skończone. Wszystkie kwiaty moje zdeptane leżą wokoło.
Nazajutrz matka oznajmiła, że powracamy do miasta. Z rana ojciec był w jéj pokoju i długo rozmawiali bez świadków. Nikt nie słyszał ich rozmowy, lecz matka przestała płakać, uspo-