koiła się i kazała podać sobie śniadanie. Co do wyjazdu jednak nie zmieniła postanowienia.
Wyszedłem z domu i dzień cały włóczyłem się po okolicy, lecz unikałem ogrodu i nie spojrzałem nawet w stronę oficynki, wieczorem zaś byłem świadkiem niezwykłéj ceremonii: ojciec wziął pod rękę hrabiego Malewskiego, wyprowadził do przedpokoju i powiedział mu chłodno w obecności służby:
— Kilka dni temu w pewnym domu wskazano drzwi jaśnie panu, a teraz ja, nie wchodząc w bliższe wyjaśnienia, mam honor go uwiadomić, że jeżeli raz jeszcze poważysz się próg ten przestąpić, będziesz wyrzuconym przez okno. Styl pański nie podoba mi się.
Hrabia przygryzł drobne usta, nachmurzył się, spuścił głowę i prędko zniknął nam z oczu.
Zaczęło się pakowanie i przewożenie rzeczy na Arbat, do Moskwy, gdzie mieliśmy dom własny. Ojciec sam nie miał widocznie ochoty bawić dłużéj na letniém mieszkaniu, ale umiał skłonić matkę do zaniechania skandalu. Wszystko téż odbywało się cicho, spokojnie i bez żadnego pośpiechu; matka przesłała nawet pożegnanie księżnie, oświadczając, iż żałuje bardzo, że stan zdrowia nie pozwala jéj widziéć się z nią osobiście.
Co do mnie, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje; uciekałem z domu, i pragnąłem tylko, żeby się to wszystko jaknajprędzéj skończyło. Jedno pytanie dręczyło mię bezustannie, ani na chwilę nie dając spoczynku, jak mogła ona, tak młoda, księżniczka, zgodzić się na coś podobnego, wiedząc, że ojciec mój żonaty, i mogąc sama wyjść zamąż, chociażby za Białouzorowa? Czegóż się spodziewała? Jak jéj nie żal było własnego życia i przyszłości?...
— To miłość! — powtarzałem sobie. — Namiętność, zaślepienie. — Słowa Łuszyna przychodziły mi na myśl: słodko być musi poświęcić się dla — kogoś.
Przypadkiem w oknie oficynki spostrzegłem coś białego, czyżby to była Zeneida? Tak, to ona, jéj twarz.
Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.