Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

upłynął tydzień, drugi, i kiedy się udałem nakoniec do hotelu Demoutha i spytałem o panią Dolską, powiedziano mi, że umarła przed czterema dniami.
Coś kolnęło mię w sercu i stanąłem, jak wryty. Myśl, że mogłem ją zobaczyć, a nie zobaczę już więcéj, ta myśl gorzka, jak wyrzut, przejęła mię bólem gryzącym.
— Umarła! — powtórzyłem, osłupiałym wzrokiem patrząc przez chwilę na szwajcara.
Zwolna wyszedłem na ulicę, idąc, gdzie mię oczy poniosą. Cała przeszłość żywo stanęła przedemną. Więc do tego, do tego dążyło tak śpiesznie, tak gorąco to młode, pełne wzruszeń życie!... I wyobrażałem ją sobie, te kochane rysy, te oczy, włosy w ciasnéj trumnie, w wilgotnym mroku podziemnym, tu, niedaleko, pod mojemi stopami, może jeszcze bliżéj ojca...
Rozmyślałem o tém, a tymczasem:

„Z ust obojętnych wieść śmierci słyszałem,
„Sam obojętny...

dźwięczało mi w duszy.
O młodości, młodości! skarbie nieprzebrany, jakżeś ty silna, swobodna, potężna! Smutek nawet cię bawi, boleść nie przygniata, tyś dumna, zuchwała, piękna! Ty wołasz: patrzcie, jestem nieśmiertelna, ja jedna widzę i pojmuję! A nie spostrzegasz, że dni twoje biegną, znikają bez liczby, śladu, i unoszą twoję potęgę, twoje siły i wiarę; — i wszystko, wszystko znika, rozpływa się we mgle, topnieje, jak śnieg na słońcu...
I być może, iż w tém właśnie kryje się tajemnica czarodziejskiego uroku twéj niezrównanéj piękności. Nie w mocy czynu, lecz w potędze wiary. W tém, że rozpraszasz zuchwale, rzucasz na wiatr siły, którychbyś użyć nie umiała; i w tém poczuciu swego marnotrawstwa, które pozwala ci mówić z siłą przekonania:
— Czegobym ja nie dokazał, gdybym czasu nie tracił!...