Za płytkim mieczem.
On trwoży dwory, trzęśię Pałace,
Gdy mſciwa pomſta we drzwi kołace
Trwoga w pokoiach.
Za ſtół zaſiada, rwie kęſy z gęby
Dozuć niedadzą, lataiąc zęby:
Febra w jelitach.
Choć śię vivaty zaczną po ſtole
Kiélich z nóg ſpada, á oſchłe wole
dręczy pragnieniem.
Niekontentuią tam krotofile,
Gdzie śię przylepka rozgości niemiłe
wſzytko wywrotem.
Niechſię Sonaty kapel wydadzą
Lub ſerenady, gale zgromadzą
wdzięczne opery,
Niech się wyſila metr[1] kapeliſta,
Zerwie myſl dobrą grzech kompaniſta
threnem wewnętrżnym.
Latem ogrody, Oranżerie,
Flory, Tulipy, roże, lilie
nie uweſelą.
Zimą przeiazdki, brygad parady,
W zapuſt kuliki, miłe ſzlichtady
czoło zakwaſzą.
Wſzędy śię wſćibi ściſły kollega,
Ból ſerce ſciśnie, gdzie grzech dolega
w parze z fraſunkiém.
Próżno myſl ſuſzyć, nic nierozbiie
- ↑ nauczyciel muzyki