już iuż otworem.
W oſtatniey toni nurtòw grzechowych
Serce w areſcie exceſſów nowych
ięczy bez ulgi.
Leci kamieniem dna niedoſięże
Duſza, z Niebem śię wiecznie rozprzęże
w pługu nieonoty.
Smutna godzina na ſerc zegarze,
Póki w ſumnieniu, grzech z życiem wparze
ligi niezerwie.
Cień złości bije na mym kompaśie
Skazuiąc, w krótce będzie poczaśie
Świta iuż zachod.
Złość niezna miary ani ſtryhulca,
Chyba iak dozna fatów, hamulca
ſtanie w zapędach.
JEZUS, MARYA! wſzak lamęt nowy:
Śmierć pod noſem, grob w ziemi gotowy
wisi motyka.
Czekam, nim ſiwa zima mnie zroiś,
á ſmierć dosć rano ſwe żniwa kośi:
To nieprzenika!
Rwie śię co moment życia oſnowa
Co grzech, to brama w piekło gotowa
we dnie i wnocy.
Raz złość cieſzy, wraz trapi po chwili
Raniąc wnętrzności jak ſztylet ſzpili
Smiercią dobija.
JEZUS, MARYA! kiedyż przybędzie
Strona:Józef Baka - Uwagi Rzeczy Ostatecznych Y Złosci Grzechowey.djvu/15
Ta strona została przepisana.