Wiek, bieg życia, chorągiew zwinie
Sto lat iak jeden moment minie,
Gwałtem fata popchną do truny
Z fałſzywie wieczyſtey fortuny,
A ja wieczny nędznik ubogi
W Niebo niewścibię ani nogi.
Cieſzę się ſłyſząc: Rycerz z Ciebie;
A niedojadę kreſu w Niebie,
Czart zajeździł me animuſze,
Gdy tak dzielną oſiodłał duſzę.
Cofnąć śię w Niebo ſił nieſtanie
Bies ſilno trzyma na arkanie
Złych nałogow; trudno przeſtawię,
W co przewrotną naturę w prawię.
Nie ochrona Oręż przy boku
Gdy ja u Boga, jak ſol w oku.
Układ niepewny płytkie ſzable,
Przytnie ſumnienie jak pòłdiable.
Jęczeć muſi w złościach zacięta
Wolność, nim zleczy ſkrucha Swięta,
Stęka pod grzechow Cetnarami
Wewnątrz brząkając kaydanami.
Wſzędy, i wſtyſtkim zdrowo radzę,
Przy talentach jeſtem w powadzę,
W mym Domu ſlepy idyota
Nietrafię poprawić żywota.
Głowa innym, ſobiem półgłówek,
Spię w zginieniu jak od makówek,
Choć trwoży w boju, i w pokoju.
Strona:Józef Baka - Uwagi Rzeczy Ostatecznych Y Złosci Grzechowey.djvu/23
Ta strona została przepisana.