Boże tyś Ociec, i Pan miłośćiwy,
Na dobrych hoyny, á na złych niemściwy,
Twe miłoſierdzie wſzyſtko opaſało,
Twoiey litośći, i piekło doznało:
Bo i tam winy nie z całey twey ſiły,
Karzeſz twą głoſzą podziemne mogiły,
Dobroć nieſkonczoną.
Pełne Niebioſa, i ziemia ſzczodroty,
W nędznych ſierotach fortunne obroty,
Zwierzęta, Ptaſtwo, żywiſz i żywioły,
Mrowki, robaczki ſą to naſze ſzkoły,
wktórych śię uczym twego zmiłowania,
Zonych konſerwy, i pieczołowania
Twa dobroć jaśnieje.
Troſk alternaty, i Krzyżow krzyżyki,
Gromy, pioruny, chorob kommuniki
Smierć,czyściec, piekło i wieczność bezdenna
Na firmamencie roſkoſznie odmienna
Na nas wołają proźbą, groźbą dają
Impet miłości, niech ſerca pałają
Ku Stwórcy ſwoiemu.
Kocham cię Boże, boś mię w przod miłował,
Kiedyś z niczego człekiem uformował,
Twóy obraz na mie. jakże cię obrażać!
Bez zaſług łaſki, jak tego niezważać!
Tyś zemną wemnie, a ja w twoich ręku,
Mam wſzyſtko w jednym twey piękności wdzięku,
Boś ty jeden wſzyſtko,
Nic mi po Niebie, jeślibym tam ciebie.
Strona:Józef Baka - Uwagi Rzeczy Ostatecznych Y Złosci Grzechowey.djvu/46
Ta strona została skorygowana.