w Konstantynopolu, oraz agitacja Teofila przeciwko orygenistom i Złotoustemu jako rzekomemu ich poplecznikowi.
W takiej atmosferze rozpoczął się synod, zwołany nie w Konstantynopolu (gdzie obawiano się wzburzenia ludu), ale po drugiej stronie Bosforu, w miejscowości Drys (Dąb). Ów synod „pod dębem“ (jak go ironicznie przezwano) był najwyraźniej stronniczy. Zarzutów przeciwko orygenistom — dla których się przecie zebrano — nie rozpatrywano wcale, natomiast zajęto się niemal wyłącznie osobą św. Jana, szukając przeciwko niemu jakichkolwiek oskarżeń. On sam na synod nie przybył, oświadczywszy, że zjawi się dopiero wtedy, gdy z liczby obradujących usunięci zostaną jawni jego wrogowie. Ze względu na ważność podjętej pierwotnie kwestji — prawowierności orygenistów — domagał się ponadto, by rzecz tę rozstrzygał nie miejscowy synod, ale sobór biskupów całego Kościoła, tak wschodniego jak zachodniego.