język polski, niż prof. Krzyżanowski zdążył podobno przeczytać w całym swym życiu.
Drugim przekręceniem moich słów jest wzmianka o jakiejś „hipotezie“ (str. 253) wpływu „Bogurodzicy“ na pieśń łacińską. W moich pracach takiej hipotezy nie ma; raz napisałem tylko mimochodem „jeżelibyśmy mieli przypuścić jakikolwiek wpływ“ — przeto wyraźnie zaznaczyłem, że w istnienie wpływu wątpię. Zresztą w danym miejscu nie mówię bynajmniej o całej „Bogurodzicy“, tylko o zwrotce „Maria Dziewice, prosi Syna swego...“ znajdującej się bynajmniej nie we wszystkich tekstach pieśni...
Trzecią informacją nieścisłą w relacji prof. Krzyżanowskiego jest to, jakobym nie dawał „uzasadnienia“ wnioskowi o czasie powstania utworu. Rzecz w tym, że prof. Krzyżanowski przemilcza moje uwagi liturgiczne. może zresztą czyniąc słusznie, jako że o liturgii, jej terminach i dziejach (jak mu kiedyś wykazałem) ma bardzo nikłe pojęcie. Dowiódł tego zresztą raz jeszcze obecnie w swych wywodach o Kyrie eleison, przy czym znów pozwolił sobie (po raz czwarty) na wypaczenie moich słów. Gdzież to ja pisałem, że „plebs rzymski, słuchając pieśni łacińskiej był ograniczony do mechanicznego kierleszowania“? Ja najwyraźniej piszę, że pieśń śpiewała Szkoła Grecka z Awentynu (bliższe szczegóły o niej znaleźć można w każdym dziele historycznym o czasach Ottonów): „słychać posępne śpiewy w języku greckim, przedziwne melizmaty szkoły śpiewaczej“. Przypuszczam, że i prof. Krzyżanowski, choć do „nieuczonego plebsu“ zaliczyć się nie może, jednak znalazłszy się w Rzymie r. 996, też nie potrafiłby śpiewać owych kunsztownych melizmatów greckich, którymi popisywała się Szkoła Grecka. Tu nie dość było być choćby największym erudytą: trzeba było mieć doskonałą znajomość obcego języka, greczyzny, a przy tym świetny słuch muzyczny i przejść długą szkołę śpiewacką...
Wskutek nieznajomości stosunków, jakie panowały w Rzymie za Ottonów, oraz wskutek nieznajomości pod-
Strona:Józef Birkenmajer - Dyskusja o Bogurodzicy.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.
9