np. Józef Grajnert w popularnej powiastce p. t. „Michno Karaś“ (Poznań 1893, str. 33 nn.), gdzie zarówno łowy królewskie jak i samotnię eremicką przeniósł w lasy wielkopolskie, nie wspominając jednakże o św. Emeryku ani jego darze. Najżywiej interesował się legendą łysogórską i najlepiej był z nią obznajomiony syn gór świętokrzyskich, Stefan Żeromski, który podobno w młodocianych latach projektował czy też napisał utwór na jej tle osnuty. Jak dokładnie znał różne wersje legendy — od roczników świętokrzyskich, „Powieści istej“, Długosza aż po zapiski Wóycickiego, ks. Gackiego i żywą jeszcze w owych stronach tradycję — świadczy następujący rozdział ostatniej jego książki, „Puszczy jodłowej“: „Z tegoż grodka, na Kielcach wzniesionego, wyszedł węgierski książę Emeryk i poniósł w ręku święty krzyż na Łysiec, gdzie już król polski, imieniem Mieczysław, a może Bolesław, przezwiskiem Chrobry, a może Krzywousty — budował był kościół niewysoki, gruby, sztuką dawną grecką z kamienia postawiony. Tenże król sprowadził dwunastu braci benedyktynów, pochodzeniem i językiem Włochów z góry Kassynu i w klasztorze na Łyścu osadził. Długo szedł korzenistą i piaszczystą drogą książę Emeryk w towarzystwie biskupa krakowskiego Lamberta, niosąc z czcią pięć ułamków Krzyża świętego, wprawionych w złoty krzyż o pięciu ramionach. Srogi lud leśny nie ważył się napastować tych bezbronnych pątników. Ciążyła już nad jego samowolą mocna ręka królewska, a ślady tej zostały w nazwach gór: Góra Książęca, Góra Królewska“.
Zajął się Żeromski legendą świętokrzyską także i w „Snobizmie i postępie“ (str. 160—165), ale własnej inwencji literackiej nie wprowadzał, tylko idąc torem ks. Gackiego, krytykował legendę Długoszową. Dwa zdania — o św. Emeryku, co niósł „pięć ułamków krzyża“, oraz o biskupie Lambercie, co szedł „korzenistym szlakiem wśród puszczy“ — z małemi zmianami dostały się do „Puszczy jodłowej“. Zamiast Bolesława Krzywoustego, wspomniany został tym razem Kędzierzawy. Przytoczył też Żeromski tekst napisu na ścianie kościelnej (r. 1806), treścią nieco przypominający „Powieść istą“.
Skoro o Żeromskim mowa, warto zaznaczyć rzecz jeszcze jedną. O ile miał słuszność Szujski, nazywając Chrobrego „najpopularniejszą narodową postacią“, bo istotnie żadna postać naszych dziejów nie doczekała się takiej chwalby w poezji, tedy stwierdzić należy, że dwaj tylko poeci polscy umieli Wielkiemu Królowi złożyć hołd jego godny. Byli to dwaj z pośród największych: Słowacki i Żeromski[1]…
- ↑ Pierwszy w „Królu Duchu“, drugi w „Wietrze od morza“, „Udałym Walgierzu“, „Dumie o hetmanie“, „Biczach z piasku“ etc. Dziś piękne rokuje nadzieje swemi „Rapsodami o Chrobrym“ (ogłoszonemi tylko w urywkach) Edward Ligocki.