Strona:Józef Birkenmajer - Opowiadania starej Margośki.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeżeli starzy wierzą, dlaczegóżbym ja nie miał wierzyć w tym wieku, gdy wokoło nas dzieją się same cuda... Nadstawiłem więc uszu, zgóry przygotowując się na coś niezwykłego, zwłaszcza, że Margośka przybrała nader uroczysty wyraz twarzy. Chrząknęła po kilkakroć, odłożyła robotę i rozpoczęła opowiadanie.


Jak to święty Józef orał.

— Trzeba wiedzieć, że Józef Michno niezawdy mieszkał pod górką kościelną podle organisty. Przódzi siedział pospołu z innymi Michniakami za Górkami od strony Ratanic, gdzie dotychczas jeszcze mieszka Feliks, z przezwiskiem Mysik, szewc i Antek zagrodnik, za wapiennikiem siedzący. Gronta zaś miał od Boru, gdzie i my Jastrzębiaki, tak, że naweteśmy miedzą się stykali — ino, że on był bogacz, niby dziedzic jaki, i zagony jego przechodziły aże do Przegini. Wiodło mu się też niezgorsza: pszenica miała kłosy na stopę, a owies, jak trząsł się z wiatrem, to dzwonił kieby one brzękadła u chomątów, kiedy jedzie wesele. O koniczu to niema co i dużo opowiadać, bo nie tak dziewanny w le-