— Niechno Margosia mi o tem opowie — prosiłem.
Nie dała się długo prosić; przez chwilę podumawszy, zaczęła opowiadać:
— Jużci, że paniczowi dziwne się to musiało widzieć, laczego tak brzydźko ten staw nazwali, a jeszcze musi dziwniejsze się widziało, jeżeli panicz był tam kiej i odmówił jedną zdrowaśkę, jako że tam wtedy zara słychać jakiesi takie dzwonienie ogromne, jakby na sumę w Boże Ciało. Nie tak łacwo to opowiedzieć i — wszelki duch Pana Boga chwali! — niebardzo się to godzi powtarzać... bo to sprawa nieczysta. Ale może grzyszne duszeczki będą miały tę ulgę, że ktosik na ziemi i teraz je pamięta i niechaj im to osłodzi ich męki czyścowe... na wieki wieków, ament!
Było to nie łoniej i nie dwa i nie trzy roki temu, ale wiele, tak dawno, że i ja, choć stara, nie pamiętam — ino mi dziaduś opowiedali. Jeszcze była pańszczyzna i dziedzic był w Czernichowie. Zaś w Czernichówku