brzeg“, a natopiło się tam chłopów co niemiara. Dno tam ponoj do piekła sięga.
Plunął djabół do tej wody i poszedł drogą hań do Niwek, a w płaszcz się owijał, choć lato było, bo się bał, żeby go kto nie poznał. A był haw zamek wielgi, co go już dzisia niema i tylo się miejsce po nim Grodziskiem nazywa. Mieszkał tam pan, ślachcic bogaty, co miał wieś pobok. U tego szlachcica zawdy było wesele, bo się do niego z Krakowa goście zjeżdżali i dniem i nocą była pijatyka, że wino płynęło, jak woda. Co się przytem obrazy Boskiej zdarzyło — aż strach wspominać, a zgorszenie też było, bo chłopi poszli za przykładem pana i pili naumór, a od żyda na borg brali. Wkońcu wszystkim pieniędzy już nie stało i jaki taki nawet przyodziewek oddawał za gorzałkę.
Pan, co najwięcej hulał, po jakimś czasie począł też ostatkami gonić, a kiedy już nawet i z chłopów nic zedrzeć nie mógł, był w kłopocie, skąd wziąć pieniędzy.
Tak też sobie pedział, że choć od djabła, ale pieniędzy dostać musi.
Do niego to przyszedł dziebół i prawi:
— Mam-ci ja skarby pod Łopacką górką zakopane, ale ich nijak dostać nie mogę, bez
Strona:Józef Birkenmajer - Opowiadania starej Margośki.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.