— Mamusiu! czy i mnie będzie kto kochał? Bo Margośka mi mówiła, że kochanie to siła wielka i nikt się jej nie oprze, nawet Pan Jezus, co dla niej wszystko odpuszcza.
— Bądź spokojne, moje dziecko; będą cię jeszcze ludzie kochali, jak ja cię kocham. Ale idź spać, bo tak chłodno w pokoju i jeszcze się przeziębisz.
Wróciłem do łóżka, ale usnąć nie mogłem. Patrzyłem w piec, gdzie polana sosnowe tliły się błękitnawym płomieniem; przypominało mi się, co mi niańka opowiadała o strzygoniach i o płaczących duszach czyścowych. Odtąd zawsze z trwogą chodziłem na Łopacią górę, gdzie widziałem ślady kopyt djabła.
Raz znalazłem nawet prawdziwe kopyto, ale brat, któremu je pokazałem, wyśmiał mnie, mówiąc, że to zwykłe krowie racice... Prawda, krów tam się pasło wiele — z całego Czernichówka.