zaradził dopiero regulamin wprowadzony przez legjonistów, a oparty na mustrze używanej w karpackiej brygadzie.
Nie dało się tylko ujednostajnić narazie umundurowania. Mundurował się każdy jak umiał — dbając tylko o to, by ten przyodziewek, jaki miał na sobie, był wogóle podobny do jakiegokolwiek munduru na świecie. Stąd jedni mieli na głowach maciejówki, najczęściej granatowe z szerokim amarantowym otokiem, inni czapki angielskiego kroju, inni zaś poprostu zwykłe rosyjskie furażerki. Niektórzy nosili na spodniach szerokie amarantowe lampasy, niektórzy poprostu tylko łaty i dziury — zależało to od przypadku i od stopnia zamożności. Przeróżnego kroju bywały i bluzy — to elegancko skrojone „frencze“, to przenicowane stare „waffenroki“ pruskie i austrjackie, to wreszcie ordynarne, z boku od szyi zapinane „rubaszki“ rosyjskie. Co dopiero mówić o płaszczach — miały one krój nieraz przedziwny! Były tam i rosyjskie bure „szynele“ i austrjackie siwe „mantle“ i szuby i „półszubki“ i watowane „fufajki“ czy „duszogrzejki“ były nawet kapoty ukraińskie, podobno obstalowane niegdyś dla rewolucyjnego „bataljonu kobiecego“. Poznawano się tylko po gęstych, dziarskich minach polskich, po orzełkach na czapce, a w braku tychże po biało-czerwonych kokardkach. Pierwotnie nawet oficerowie i podoficerowie nie nosili odznak, wskazujących ich stopień; nie były im potrzebne
Strona:Józef Birkenmajer - Polska dywizja w tajgach Sybiru.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.