w oczy niespotykane wpierw na Syberji żelazne hełmy. To też rosyjska ludność syberyjska uważała ich za jakieś odrębne wojsko, a widząc dowody szalonego nieraz męstwa, mawiała: „Polacy to wprawdzie rogate djabły (nosili bowiem rogatywki), ale te Dojany to naród jeszcze straszniejszy od Polaków!“
Z tych wszystkich pułków i bataljonów najpierwej znalazł się w ogniu walk pułk pierwszy, wspomagany szwadronem ułanów i baterją armat. Pułk ten właściwie organizował się na polu walki. Ledwo upłynęły cztery tygodnie od chwili zgłoszenia się pierwszych ochotników, już dn. 20 lipca 1918 roku wyrusza na front kompanja żołnierzy polskich w sile 160 ludzi pod dowództwem dzielnego porucznika Ankowicza. Oczywiście garstka to tylko, słaba liczbą, jeszcze słabsza uzbrojeniem — zwłaszcza nabojów jej braknie — ale silna duchem i prawdziwie polską fantazją. Wierni dawnej powstańczej zasadzie „za waszą wolność i naszą“, Polacy popierają ruch wolnościowy Baszkirów, narodu pokrewnego Tatarom, a od lat dwustu uciemiężonego przez carską Rosję. Na czele partyzanckich oddziałów baszkirskich stają polscy podoficerowie, a nawet i szeregowcy. Żołnierzy obu narodowości ożywia jedna myśl, jedno hasło: „Za krzywdy ojców!“ — hasło później wy-