chętne i nieprzygotowane do walki, cofały się nieraz bez potrzeby, wpuszczając bolszewików na tyły Polakom. Dlatego to po krwawej walce pod Konstantynówką, zakończonej zwycięstwem Polaków, zwycięzcy musieli się wycofać, brnąc ostatkiem sił wiele wiorst po uciążliwym terenie, zasypanym zwałami śniegu, pomimo, że w ciągu dnia przebyli w natarciu bezmała 20 kilometrów, wśród nieprzerwanej walki od świtu do zmierzchu. A walka to była ciężka! Trzeba było pod ciągłym obstrzałem artyleryjskim przebiegać jedyny drewniany mostek wiodący przez rzeczkę pod wsią Znamienskoje. Trzeba było przedzierać się przez parowy, na znaczną głębokość zasypane śniegiem; kilkakrotnie musiano iść do szturmu na bagnety, by nie dopuścić do zepchnięcia sił polskich nad rzekę. Raz zabrakło amunicji karabinom maszynowym właśnie, gdy ukazywały się większe masy nieprzyjaciół; sytuację uratowali żołnierze z kompanij strzeleckich, którzy jęli oddawać „karabiniarzom“ własną amunicję i pomagać w jej taśmowaniu...
Aż do samych świąt Bożego Narodzenia trwały te walki bohaterskie. Dopiero, gdy po zajęciu Ufy przez wojska bolszewickie, cofnięto się w głąb gór uralskich pułk polski pod ich osłoną mógł po raz pierwszy udać się na dłuższy wypoczynek do wsi Miniar; skąd dopiero w kwietniu 1919 r. dzięki usilnym żądaniom polskiego dowództwa mógł wyjechać do Nowo-
Strona:Józef Birkenmajer - Polska dywizja w tajgach Sybiru.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.