I sklep korzenny masz wśród podegrodzia?
Zdawna tam życie pędziłeś niegłośne
I pracowitych dni snułeś przędziwo,
A chociaż w twarzy miałeś oczy skośne,
Nigdyś nie spojrzał na nikogo krzywo,
Aniś zazdrości nie miał w żółtych licach,
Choć innym lepiej od ciebie się działo,
Choć (wiem z ust twoich o tych tajemnicach)
Koszulę nawet nie zawsześ miał całą...
Kędyż mi dzisiaj szukać twego domu,
Gdy orkan zdarzeń kraj tamten pustoszy?
Czyż ocaliłeś życie od pogromu
Wraz z odrobiną uciułanych groszy?
Może zawczasu, chroniąc się zatraty,
Powędrowałeś tam, gdzie towar tańszy,
Albo na starość, skołatany laty,
Do swej rodzinnej wróciłeś Hwoliańszy?
Czy jeszcze syna masz wciąż koło siebie,
Co twe zgryzoty i troski podziela?...
Nie wiem... wiem jeno (sam sobie pochlebię),
Że prawdziwego brak ci przyjaciela...
Obaj byliśmy tułaczami wtedy...
Obu nas losu sprowadził trafunek,
Jak do wspólnego mianownika — biedy,
Strona:Józef Birkenmajer - Poszumy Bajkału.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.