Strona:Józef Birkenmajer - Prace o Kasprowiczu 1926-1936.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.
15

sku, był zrazu utrzymywany w tajemnicy przed jej mężem. Dopiero później poeta się o nim dowiedział i zaciekawił jego treścią — i odtąd oboje, jakby naprzekór historji Paola i Franczeski, zaczęli czytać wspólnie. Nietylko czytać, — bo odtąd i ta księga była niejako tworzona przez nich razem. O fragmentach odczytywanych Kasprowicz wypowiadał swoje sądy, niejako poddając kontroli pogląd czy wrażenia osoby drugiej. Kiedy niekiedy sam „pomógł w rozmowie“ i dorzucał po słowie dalszą treść dziennika; zczasem nawet wprost zaczął niemal dyktować swoje wspomnienia — to o latach swych najmłodszych, kujawskich i poznańskich, to o pierwszym ożenku, o którym ledwie że wiedzieli biografowie.
Nietylko biograf Kasprowicza nie będzie mógł ominąć Dziennika — zarówno ze względu na te podyktowane autobiograficzne wspomnienia poety, jak na daty, które wiernie utrwalają i miejsce pobytu, i główne życiowe zdarzenia, w które zwłaszcza obfitował okres wielkiej wojny. Znaczenie dzieła pani Kasprowiczowej będzie jeszcze inne. Jest ono ciągłym komentarzem twórczości poety. I tu zaznaczymy odrazu: komentarzem z natury rzeczy niezupełnym. Zaczyna się on od Chwil i Marchołta, dawniejsza zaś twórczość ledwie że przygodnie — czasami jakby zlekka niechętnie — bywa traktowana. Inna rzecz, że nierównomierność tę można poniekąd odżałować. I to nietylko dlatego, że te właśnie dawniejsze fazy miały swych komentatorów — z Wasilewskim na czele — ale i dlatego, że od Chwil i Marchołta (po wspominanej już „przełęczy“) zaczyna się najświetniejszy okres twórczości Kasprowicza, zostawiający poza sobą wszystko, co poeta dawniejszemi czasy napisał.
Dziwić mogłoby co najwyżej jedno. O Chwilach autorka mówi stosunkowo niewiele, jakkolwiek są tam utwory najbardziej z nią samą związane (cały cykl III) i bezpośrednio do niej zwrócone. Natomiast największą, wprost uporczywą uwagę poświęca Marchołtowi, jakkolwiek z ust samego poety słyszy: „Marchołt jeszcze nie jest twoim, chociaż bez ciebie może nigdybym go nie skończył. Powinnaś właściwie Marchołta nie lubić“. W każdym razie badacz literatury powinien być wdzięczny żonie Kasprowicza, że postąpiła przekornie: wydobyła bowiem wiele zeznań o tem dziele, które poetę zaprzątało najdłużej i które przez swoją późną edycję (1920) wprowadziło niejednego z krytyków albo w błąd, albo co najmniej w zakłopotanie. Dzięki Dziennikowi zyskuje Marchołt właściwe umiejscowienie genetyczne: zarówno chronologiczne, jak i ideowe. Jest to bowiem utwór, związany niemal bezpośrednio z Bohaterskim koniem.
Marchołt jest wielkiem przeczeniem życia. Pozytyw zaczyna się Księgą ubogich“ — stwierdził sam poeta, kreśląc tem wyraźnie linję rozwojową swego artyzmu i swej ideologji. I trafnie wyczuł, że ten pozytyw da mu siłę największą.
W relacjach o Księdze smucą nas — niezawinione zresztą przez autorkę — luki. Zwłaszcza gdy chodzi o drugą część utworów zawartych w tym zbiorze — o te utwory, do których Kasprowi-