Strona:Józef Birkenmajer - Prace o Kasprowiczu 1926-1936.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.
23

się ...bezsilna i bezpłodna, więc instynktownie zasila się u dołu, gdzie równocześnie rodzą się nowe dążenia, uosobione w Marchołcie“ — jednak Marchołt „odrzuca to, co mu dała stara cywilizacja, wówczas traci treść duszy i staje się bezdomnym żebrakiem“. Winowajcą nieszczęść Marchołta jest żebrak-Faun, w zestawieniu swych dwóch tytułów stanowiący kontrastowe, dwojakie oblicze tych obu stanów, między któremi toczyło się fizyczne i duchowe życie bohatera. Marchołt „staje się właściwie igraszką w jego ręku i ku jego uciesze niszczy własne i cudze szczęście“. Walka z narzuconem mu przez Fauna-żebraka wątpieniem „zaprowadziła go poza społeczeństwo, uczyniła człowiekiem zupełnie samotnym i ubogim, a wtedy dopiero Marchołt mógł się w pełni upajać słońcem, nie widzieć cieni. Jest to jednocześnie ostatnia tragedja jego losu i ostatni triumf jego życia“.
Za wzorem Wasilewskiego i pani Kasprowiczowej Życzyński dostrzega w Marchołcie element autobiograficzny, mylnie jednak upatruje w utworze aluzje do „ostatnich lat życia poety, gdy w myślach przeżywał minione lata i szukał ich właściwego sensu“. Przypomnieć sobie należy, że Marchołt, choć wydany w r. 1920, jest utworem z lat przedwojennych, a nastrojami swemi i tendencją wyprzedza nawet chronologicznie nieco wcześniejsze — Chwile. Sam poeta wskazał na to, że w związku z książką o Bohaterskim koniu (a może i z Balladą o słoneczniku) należałoby szukać interpretacji tego misterjum.
Leon Płoszewski złączył w swej osobie kilka zalet, które predestynują go na monografistę Księgi ubogich. Jest bystrym filologiem i krytykiem tekstów (czego dowody dał w świetnych edycjach dzieł Wyspiańskiego tudzież prelekcyj Mickiewicza). Jest jednym z najtęższych znawców poezji polskiej XX wieku (patrz uzupełnienie Literatury polskiej porozbiorowej B. Chlebowskiego, wydanej niedawno przez Zakład Nar. im. Ossolińskich). Jest spokojnym, opanowanym sędzią wartości estetycznej utworów, a wreszcie tęgim stylistą. To wszystko pozwala nam żywić nadzieje, że ten badacz — łączący z naukowem i literackiem przygotowaniem także wielkie uzdolnienia dydaktyczne — da kiedyś takie gruntowne, a jednocześnie piękne i przystępne opracowanie Księgi ubogich, jak to wzorowe opracowanie Wesela, jakie podziwiamy w edycji Wielkiej Bibljoteki.
Punktem wyjścia rzeczy o Księdze ubogich było dla Płoszewskiego zaznajomienie się z rękopisami tego dzieła, znajdującemi się w Archiwum wojennem i w Bibljotece Zakładu Nar. im. Ossolińskich. Z odkryć, dokonanych podczas czytania tych rękopisów, zdał sprawę już przed kilkoma laty (w Pamiętniku Warszawskim), przedewszystkiem ogłaszając nieznany wiersz „Pod słońcem, pod nieba błękitem“. Teraz dał szczegółowy opis manuskryptów, zestawienie odmian tekstu, wykaz pierwodruków (nb. w Głosie Narodu drukowało się więcej, niż ten wykaz podaje: pamiętam, że tam właśnie po raz pierwszy czytałem niektóre inne wiersze, np. „Tą