Strona:Józef Birkenmajer - Różowy koral.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

się wodne przestwory, zwłaszcza, że nie próżnowała sepja-mątewka, czarny charakter, lubiący łowić zdobycz w mętnej wodzie. Spokojnie zachowywał się jedynie dostojny Różowy Koral, oraz gąbka, wielka elegantka, której dobre wychowanie i zamiłowanie porządku nie pozwalało na uczestnictwo w tej wulgarnej burdzie.
Naraz uciszyło się wszystko jakbyś ręką odjął. To zastukał herold laguny majonezyjskiej — kusza-młot, biegnący tu ze zlecenia płynącego tuż za nim delfina; snadź miał coś oznajmić wszem wobec lub przywołać do porządku wzburzone zgromadzenie. Zanim jednak zdołał przemówić, ozwała się ponownie, korzystając z ciszy, zachrypłym głosem ryba ciekawa, która przez czas sporu zdążyła się już odkrztusić.
— ...i widziałam tam jakieś dziwa... W tej muszli były otwory, a w nich tafle przeźroczyste i było widać, co jest w środku... Były tam...
— Dzieci i ryby nie mają głosu! — huknął nadjeżdżający delfin, zgorszony takim brakiem uszanowania dla praw i urzędu.
— Proszę ryb nie obrażać, bo one gotowe dowieść, że od gęby, co gada, lepsza gęba, co kąsa! — rozległ się głos dziwnie zjadliwy i syczący tuż za plecami delfina.
W całej lagunie majonezyjskiej zapanowała śmiertelna cisza i przerażenie. Oto zjawił się tu przybysz groźny, postrach mórz — żarłacz rekin!... Nieczęstym on bywał tu gościem, bo wolał hulać po wielkiem morzu, gdzie ogromne jego cielsko więcej miało swobody ruchów; czasem tylko, gdy mu wpadła w oko jakaś grubsza zwierzyna, zapędzał się za nią na laguny, gdzie zagarniał zdobycz, jak w więcierze. Na ustawy majonezyjskie nic a nic nie zważał, nazywając je utopją, z wszelkiej sprawiedliwości i wszelkich rozejmów szydził, polując zarówno w ciszę, jak podczas burzy. Czuł też wielką niechęć do delfina za to, że ów nie będąc rybą, miał się za coś lepszego od