Strona:Józef Birkenmajer - Różowy koral.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

przedemną — hahaha! jak oni śmiesznie pływają — te niedołęgi! Ale zachłysnęli się wodą i potonęli... Kilku ich dopadłem jeszcze przedtem i zjadłem na żywo...
Koralowi jeszcze się to dziwniejszem wydało. Jakto? owi ludzie, o których z taką czcią mówił delfin i których z taką obawą i zgrozą wspominały półgębkiem inne ryby szerokiego morza, począwszy od łososi, a kończąc na małych sardynkach — ci ludzie byliby tak słabi, że nie potrafili zwalczyć rekina, a choćby przed nim uciec? Nie potrafili pływać, choć na to zdobędzie się pierwsza lepsza flądra, rozumem nie grzesząca; co gorsza nawet samą wodą morską, w której żyć mogą nawet bojaźliwe liljowce, do zwierząt niepodobne, zadławili się niby twardą ością i marnie poszli na dno. Słyszane rzeczy! Różowy Koral począł teraz nieco rozumieć tajemnicę Sinej Rafy. Istotnie mieli rację ojcowie, gdy przed nią przestrzegali, jeżeli tam śmierć i to tak haniebna spotkała istoty tak potężne, jakiemi podobno byli ludzie. Widocznie owa skała podwodna była skałą — bezsilności.
Podobne myśli musiały chodzić po głowach, a jeżeli ktoś głowy nie miał, to po wnętrznościach innych mieszkańców laguny. Przykład Korala, a w wyższym jeszcze stopniu ogólna ciekawość, przemogły trwogę; zresztą rade były choćby raz przyjrzeć się dokładnie i bezpiecznie rozbójnikowi mórz. Widział rekin tę powszechną ochotę i nie dał na siebie czekać, zwłaszcza, że chciał zbuntować wszystkich przeciwko delfinowi, podkopując jego autorytet i obalając święte ustawy laguny majonezyjskiej.
— Durni są ludzie, tak samo, jak ich przyjaciele (była to aluzja do delfina). Chodzić w wodzie ani pływać nie umieją, więc biorą sobie do pomocy skorupę, jak nieprzymierzając ten pustelnik, a nazywają ją łodzią lub okrętem, poruszają się zaś po powierzchni wody przyprawianemi nogami z drzewa. Gdy zaś się