— Nie babciu! on ułowi ich jeszcze więcej i jeszcze piękniejsze... Jakie tam cuda są na dnie morza!... jak pięknie on o tem opowiadał!...
Na drodze rozległ się tętent konia. Skoczyła Estrella ku furtce, ale zawiodła się. To nie Pablo... jechał posłaniec, wożący pocztę ze stolicy. Stanął przed furtką i podał Estrelli jakieś zawiniątko. Rozwinęła je: był tam list, obcą pisany ręką i prześliczny krzyżyk z różowego koralu na złotym łańcuszku. W liście były słowa:
— Seńorita! Pablo nie żyje. Zginął w czasie ostatniego połowu. Koło rafy na morzu Fiołkowem, niedaleko od wyspy, nazwanej przez mas Majonezją, znaleźliśmy okręt zatopiony, pełen nieprzebranych skarbów. Pablo kilkakrotnie dobywał stamtąd skrzynie złota, — aż wkońcu wyciągnęliśmy tylko pustą linę... Zdaje się, pożarł go rekin, któregośmy widzieli koło „Andaluzji...“
Do listu załączamy krzyżyk, który Pablo jeszcze za życia polecił wyrobić z korala, wydobytego z laguny majonezyjskiej i tobie posłać. Wszyscy opłakujemy śmierć ukochanego druha. Racz przyjąć, seńorita, wyrazy szczerego współczucia i wielkiej czci...
Nazwiska już niedoczytała, bo oczy jej wezbrały łzami... Przytuliła do serca krzyżyk różowy — jedyną po nim pamiątkę... przedmiot wydobyty z tego samego dna morskiego, na którem w tej chwili spoczywał jej ukochany...
Już zaszło słońce, wśród koralowych tonąc obłoków... odeszło, by zabłysnąć hen daleko, nad cmentarną Majonezją... Miasteczko zasunęło się w ciemność, niby ślimak w muszlę i usnęło. Nie spały tylko gwiazdy na niebie i nie spała Estrella, choć ją babka, rozebrawszy, ułożyła na puchowem łóżeczku. Włosy jej bujne i jasne rozpłynęły się bezładnemi falami po poduszkach, migocąc przy świetle kaganka, jak złoto. Ramiona obnażone zaplotła pod głowę i szyję o cerze