nieopłacone podatki, administracyja zabierze ziemię, którą odkupią od niej... Niemcy.
Filantropijny — jest — bo tam dzieci i kobiety umierają z głodu.
Czy potrzeba jeszcze więcej słów? Nie! Trzeba czynów i pieniędzy!
Czy w czasie pisania słów o walce z germanizacją rodził się już w duszy Sienkiewicza pomysł późniejszego nieco „Bartka zwycięzcy“, zgadywać nie będziemy. Wolę napomknąć o kwestji bardziej realnej: o wspomnianem tu pozwoleniu władz na urządzanie składek. W uzyskiwaniu podobnych pozwoleń szczęśliwą rękę miewał nieraz Sienkiewicz, a już niepospolitą zręczność na tem polu okazywał naczelny redaktor „Gazety Polskiej“, Edward Leo, doskonale obeznany ze sposobami, jakiemi można było skaptować czy udobruchać cenzorów i policję. Na jego to pomoc liczył Sienkiewicz przedewszystkiem, gdy mówił o „redaktorach pism“. W każdym razie od chwili ukazania się przytoczonych odezw „Gazeta Polska“ bierze już bezspornie w swe ręce sprawę ratowania głodującego Śląska, a Sienkiewicz i Leo najczęściej w tej sprawie głos zabierają. Już dnia 24. XI. (nr 264) w jednej z odręcznych, reporterskich notatek przemyca Sienkiewicz fikcyjną zapewne, propagandową wzmiankę, iż „pewna dama przeznacza 200.000 na tutejsze zakłady dobroczynne. Wobec