wiadoma już wszystkim klęska: głód, tyfus. Doprawdy, że to wybrańcy niedoli.
Czy głos Miarki znajdzie tu echo, — wątpić byłoby grzechem, ale przysłowie mówi: dwa razy daje, kto prędko daje. Potrzeba prędko dawać, bo i zima sroży się nad krajem; śniegi zasypały chaty, wicher wstrząsa kominy, a mróz nową męką gnębi w nieopalonych izbach zgłodniałych mieszkańców.
Ach! — nim słońce zejdzie, rosa oczy wyje!
Ponieważ starania u władz nie dały jeszcze pozytywnego wyniku, a zapowiadane koncerty na głodnych też się jakoś odbyć nie mogą, więc Sienkiewicz próbuje nowego sposobu, by ożywić akcję pomocy dla głodującego Śląska. Nawiązując do tradycji swych niedawnych listów paryskich, zamieszcza w n-rze 277 „Gazety“ (11. XII.) „List z Paryża“, gdzie znajdują się zdania następujące:
Projekt takiej publikacji będzie Sienkiewicz niebawem rozwijał i propagował. I dojdzie ona do skutku. Ale narazie myśl o niej odsunął na bok, gdyż oto nareszcie — mimo opieszałości rosyjskich — otwiera się możność oficjalnego pomagania Ślązakom. Z pośrednictwem w tej sprawie wystąpił konsulat niemiecki w War-