Nie sprzeciwiał się już Jędruś, wcale nie dlatego, jakoby był nadąsany (grzeczni chłopcy nigdy się nie dąsają), ale poprostu dlatego, że w tym okresie życia niebardzo się rozumiał na strojach kobiecych. Zrobił tylko uwagę, że „na po domu“ i w dni powszednie wróżka zapewne ubiera się w inną suknię, niż w święto lub z wizytą. Jeżeli ją stać na dawanie karmelków, to tem więcej może sobie pozwolić na sprawienie kilku sukienek. Anielcia przyznała mu rację. Wróżka zaś stale przyznawała rację tak Jędrusiowi, jakoteż i Anielci, mimo, że nie wszystkie ich domysły były trafne. Bo naprawdę to wróżka i „na po domu“ i w odwiedzinach u dzieci była odziana zawsze w jedną i tą samą szatę: — przeźroczystą i niewidną. I tak było już dawno — odkąd sięgała ich pamięć, t. j. od czasu, gdy Jędruś miał lat pięć, a Anielcia trzy.
Od tej ery przeszło lat dziesięć — może jedenaście a więc tyle, że ledwo te lata na palcach zliczyć można. Przez ten czas umarł najpierw ojciec Anielci, a następnie ojciec i matka Jędrusia. W domu zapanował zrazu wuj Ksawcio, który, jak się okazało, niezawsze był grzeczny, — czyli, jak się o starszych mówi, dobry — względem siostrzeńca. Przedewszystkiem więc odtąd nietylko nie kupował mu karmelków, i książek z obrazkami, ale nawet skąpił na kupienie bucików lub zeszytów szkolnych. Jednego dnia pootwierał wszystkie biurka i skrytki, pozdejmował i załadował na wóz wszystkie obrazy i lustra, to samo uczynił nawet z częścią mebli — i odjechał, jak mówił, do miasta. Upłynęło dni kilka — wuj Ksawcio nie powrócił, natomiast przyjechali komisarze policji wraz z dalekim wujem Stasiem i zaczęli coś spisywać, szukać, dowiadywać się. Od wujcia Stasia dowiedział się Jędruś, że wuj Ksawcio postąpił bardzo nieładnie gdyż okradł mieszkanie i wyjechał do Ameryki. Ze