Sława wędruje po świecie, jak grajek-włóczęga, ale człowiekowi nie daje chleba ani mieszkania. Za jednem i drugiem człowiek musi osobiście natułać się po świecie, na jedno i drugie własnemi zarobić rękoma. Pan Andrzej postanowił przeto ruszyć w świat i szukać lepszego jutra. Postanowienie swoje wyraził w jednej ze swoich poezyj, która zgoła zakrawała na bajkę, gdyż opowiadała, że młodość czyni cuda, gdy tymczasem wiadomo, że cuda czynią wróżki i czarodzieje; więcej prawdy było w słowach, że dziecko w kolebce łeb może urwać smokowi, zwanemu hydrą — przecież sam pan Andrzej, gdy był niemowlęciem, rozerwał łebek smoczka. O tych poezjach odezwał się jakiś pan, zwany krytykiem (pewno od skrytego tykania), że słowa powyższe ukradł pan Andrzej od tego pana, co to napisał, „Powrót taty“. Atoli tych złośliwych uwag, wywołanych niewątpliwie zazdrością, nie słyszał już pan Andrzej, gdyż wyjechał był ze stolicy... Zresztą nikt chyba nie brał na serjo śmiesznych zarzutów pana krytyka — bo czyż można przypuścić lub uwierzyć, że ktoś od kogoś wykrada słowa, jak konfitury ze śpiżarni? Nawet w bajkach nie spotyka się czegoś podobnego...
Pan Andrzej nie dbał o niedobrych krytyków, bo i tak miał już co innego na myśli. Pochłonęły go wrażenia nowej podróży. Narazie nie wiedział, dokąd ma jechać: może do Ameryki, gdzie znajdował się Buffalo Bill i Ralf ryczący wraz z Natanem Krwawym i Tygrys Zębaty, wódz dzikich Pawnisów, i niedobry wuj Ksawcio; może do Indyi, gdzie żył bardzo nieładnie ubrany chłopak Mowgli; może na wyspę Atlantę, gdzie mieszka trzech królewiczów i trzy królewne oraz mądry mistrz Abrakadabrus; a może nawet na świeże powietrze do miasta Łodzi?
Skończyło się jednak na tem, że pojechał tylko — do swego miejsca rodzinnego. A stało się to tak.
Wróżce już dawniej trudno było sprawować jednocześnie opiekę nad Andrzejem i Anielcią, gdy ci byli od siebie oddaleni na tyle kilometrów, że aż trzeba
Strona:Józef Birkenmajer - Wróżka państwa Andrzejów.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —