Andrzej atoli dobrze wiedział, że najwięcej ze wszystkich współczuła z nim wróżka: głos jej teraz, zapewne od starości, był już chrapliwy i skrzypiący, jak zużyte pióro do pisania, a głosem tym często dawała swemu ulubieńcowi jakieś przestrogi, jak niegdyś Mademoiselle Patatrac przy dyktowaniu zdań francuskich. On jednak nie słuchał, tylko pisał i pisał, a co w mocy napisał, to rano darł w kawałki, głęboko wzdychając. Podobny był w tem do jakiejś księżniczki z bajki, co w dzień szyła suknię, a w nocy pruła, bo się bała wyjść za mąż.
Pewnego dnia zasiadł tak do stolika i długo się nad czemś namyślał, mając przed sobą otwarty gruby zeszyt, aż w ręce pióro, po kilkakroć już nadaremnie maczane w atramencie; atrament raz po raz obsychał na stalówce, a na otwartej stronie zeszytu nie przybyła jeszcze ani jedna kreska, prócz dużego kleksa, mającego postać żyrafy (w pomniejszeniu). Twarz piszącego była przytem smutna, że Zosience wydawało się, iż jej niedługo z żalu nad tatusiem łzy z oczu spadną, jak te kleksy atramentu na papier. Podeszła więc na paluszkach, przesunęła się ojcu pod ramię jak łasica, a znalazłszy się na jego kolanach, zarzuciła mu rączki na szyję, pytając:
— Tatulko, czemu jesteś taki smutny?
Nie odpowiedział nic na to p. Andrzej, tylko smutno się uśmiechnął i pocałował córeczkę w czoło. A ona szczebiotała dalej:
— Poco tatuś właściwie myśli? To wcale nie jest zdrowo; tylko łysinka stąd rośnie — sama mamusia mi to mówiła. A ja jeszcze tatusiowi powiem, że tatuś nie powinien nigdy pisać, bo tatuś jest wtedy smutny i zagniewany, a ja chce, by mnie tatuś zawsze kochał... i Edzio też chce, tylko boi się powiedzieć... Kiedy ja będę duża, to nie będę nic myślała i nie będę się uczyła pisać!... Pisanie to rzecz bardzo niedobra!
Jeszcze przez chwilę (naostatek) myślał p. Andrzej, aż nakoniec pacnął się dłonią w kolana i rzekł:
Strona:Józef Birkenmajer - Wróżka państwa Andrzejów.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.
— 26 —