Tego samego wieczora siedziała p. Aniela długa przy stole i porządkowała wyjęte z szafy papiery. Pan Andrzej, odłożywszy gazetę, siedział w fotelu i ćmiąc fajkę, słuchał co mu żona odczytywała. Były tam wspomnienia dawnych młodocianych chwil, zdarzeń i uczuć, była w tych listach i szpargałach, jak w baśni, cała historja niemal całego ich długiego życia. Były tam wiersze pana Andrzeja (na które on pobłażliwie machał dziś ręką), były świadectwa szkolne i dokumenty ślubu oraz chrztu, były życzenia od znajomych... Między innemi był i ów list od wróżki, który przyszedł wraz z aloesem. Pani Aniela, wziąwszy ten list do ręki, krzyknęła:
— Ależ, Jędruś, patrzaj, czy ci się nie zdaje, że pismo wróżki podobne jest do pisma Felusia?... — i pokazała jednocześnie list Feliksa donoszący o ślubie.
Pan Andrzej wziął w rękę oba isty, mocno już pożółkłe, jak zwiędłe liście; istotnie zauważył, że oba pisane są na jednakowym papierze, jednakowym atramentem i jakby jedną ręką.
— Żeśmy przedtem tego podobieństwa nie zauważyli! To doprawdy dziwne! — zauważył pan Andrzej i wpadł w zadumę, osłoniętą obłokiem dymu fajkowego. Pani Aniela nie przerwała tego milczenia, chociaż chciała jeszcze coś powiedzieć, gdy zaczęła porządkować fotografje. Zresztą po chwili pan Andrzej na dobre już zasnął w fotelu, przeto pani Aniela uznała za stosowne udać się na spoczynek...
Tej nocy spać nie mógł tylko Zygmuś, nietyle że go bolały uderzenia w skórę, otrzymane od ojca, ile raczej dlatego, że zawiele myślał o wrażeniach dnia ubiegłego. Wiele było ciężkich strapień chłopaka, ale najcięższe było utrzymanie tajemnicy; przeto przyszedł w koszulce i boso do łóżeczka młodszego braciszka, Ludwika, i opowiedział mu całe zdarzenie z najdrobniejszemi szczegółami. Nazajutrz cale rodzeństwo, z wyjątkiem małego Pawełka, umiejącego tylko mówić: „mama“ i „papa“, wiedziało o tajemnicach szafy wiśniowej. Przy herbacie mała Marysia opowiadała głośno
Strona:Józef Birkenmajer - Wróżka państwa Andrzejów.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.
— 34 —