Strona:Józef Birkenmajer - Wróżka państwa Andrzejów.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.
—   7   —

wdrapać — i podziękować za wszystko, wszystko!... Cóż, kiedy nie mógł jej odnaleźć!
Szukał zaś jej wszędzie, gdzie tylko przypuszczał jej istnienie. W murze komina znalazł jeno kilka młodych gawroniąt, nieopierzonych jeszcze i ślepych, a skrzeczących w niebogłosy. Pod łóżkiem odkrył tylko dwie mysie dziury i obgryzioną przez myszy książkę: „Poradnik dla młodych mężatek“ — zgoła nie interesującą, bo bez ilustracyj. W biurku tatusia znalazł tylko jakieś listy, gdzie wciąż powtarzały się niezrozumiałe słowa: „Ubóstwiam Cię“ i „Pragnę, byś była moją żoną“ (jak to? czyż mamusia nią nie jest?); w jednej z kopert był zwiędły bukiecik przewiązany pasemkiem włosów.
Nie znalazłszy wróżki w domu, poszukiwał jej gdzieindziej. Raz, gdy szedł koło brzozowego zagajnika, zaczęło coś na niego wołać: „a kuku!“, „a kuku!“ — był to niewątpliwie głos wróżki. A jednak, choć Jędruś przetrząsnął cały zagajnik, nie znalazł jej tutaj, — tylko na polance siedziała Magdzia pokojówka ze stangretem Oleksą, bardzo cosik do siebie przytuleni...
Kiedy indziej zaś, gdy z psem Molosem uganiał po łące nad rzeką, zdawało mu się, że dostrzegł w wiklinach białą postać wróżki. Podszedł bliżej, a serce biło w nim tak gwałtownie, jak maszynerja w blaszanym pajacu, którego zepsuł Feluś (szkaradny chłopak!) kopnięciem nogi, i do tego naumyślnie... Coraz bliżej — bliżej — za chwilę... Gdy stanął na skraju łoźniaka, biała postać jęła wznosić w górę powłóczyste ramiona, a szata jej zaczęła wolno z nich opadać i spływać, niby skrzydła opiekuńcze... W tej samej jednak chwili jakiś zły duch opętał Molosa, bo pies najeżył się i począł głośno szczekać. Tajemnicza postać drgnęła, wydała przeraźliwy okrzyk i cisnąwszy za siebie czemś białem, niby obłokiem, zaczęła uciekać do wody. Molos, nie mogąc jej dogonić, porwał to coś białego i z triumfem, jak upolowaną zdobycz, przyniósł do pana. Okazało się, że była to dam-