„Dużo wody upłynie, nim go dokończy“, mruknąłem pomimowoli.
„Niechęć mówi przez pana“, rzekł tonem niewypowiedzianej goryczy, „niestety, masz do niej wszelkie prawo. Formy naszych myśli, nadziei różne — cóż mogliście w nas pokochać? co w nas poszanować? gwałt sobie zadajecie zbliżając się do nas. Gdzież ludzkość, tolerancya, grzeczność, które w innych ludach oświecenie i cywilizacya rozwija i przez które zbliża z sobą ludzi z ludźmi, narody z narodami?“
Co u dyabła! czy mnie słuch omylił? Mówił z uniesieniem goryczy dyktującej mu jakoby wyrazy, a powtarzał słowo w słowo to, co przed godziną czytałem w broszurze leżącej właśnie na stole. Spojrzałem, czy z niej nie czytał, ale oczy miał spuszczone ku ziemi.
„Jest to winą mas“, mówił dalej, „które skutkiem kabalistycznych naleciałości narzuconych przez fanatyzm okazały się nieprzejednanymi wrogami postępu i cywilizacyi, które zachowują odrębność wraz z najwstrętniejszym jej wyrazem, szwargotem. Ale nie wierz pan tym fałszywym interpretatorom, którzy w samym naszym zakonie wskazują przyczyny tej odrębności. Judaizm oparty na czystym Mozaizmie, jako religia na wskróś etyczna, w zasadzie godzi się z każdą formą społecznego ustroju.“
Zamilkł i przymknął oczy jakby zmęczony, a twarz jego przybrała wyraz jakiejś boleści.
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.
— 97 —