Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
—   14   —

nareszcie umarł na jakieś zatłuszczenie serca, czy coś podobnego.“
„Czem naturalnie uszczęśliwił magnifikę.“
„O! cóż pan mówisz! ona zawsze go kochała, rozpaczała po jego śmierci, ileż to lat już temu, a nie zrzuciła żałoby, dopiero teraz na ślub syna.“
„Po którym może ją znowu przywdzieje, jeżeli jak pan powiadasz...“
„No, tego to istotnie ja nierozumiem“ zawołał p. Alfons z mocnem poruszeniem ramion „bo niema wątpliwości, że do szaleństwa kocha syna, który jest żywem przypomnieniem ojca.“
„Nie nazywajże pan tego miłością; to jest uczucie egoistyczne, czułostkowość, która każe się pieścić z przedmiotem upodobanym dlatego, że się tem sobie robi przyjemność.“
„Może masz pan i racyę, bo naprzykład... między innemi pod pozorem potrzeby serca, żeby mieć synalka przy sobie, nie dała mu nawet skończyć szkół i zrobiła z niego babę. Chłopiec był żywy z natury, tylko miękki jak wosk, wyrywał się naturalnie w świat, czego matka okropnie się bała, jak mi nieraz powiadała otwarcie... Otóż wyobraź pan sobie... nie chcę ją posądzać, żeby to robiła w celu przywiązania go do domu, ale...“
Tu pan Alfons zniżył głos i obejrzawszy się na jedynego towarzysza podróży siedzącego w przeciwległym końcu wagonu, mówił dalej poufnie:
„Było faktem, że patrzała przez szpary na to, co się działo w garderobie.“
„A cóż takiego się działo?“