Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
—   15   —

„Nie trzeba panu powiadać“ rzekł z uśmiechem „notabene ze względów czysto estetycznych trzymała zawsze frauencymer doborowy, kulfonów nie znosiła, bo jak mówiła, za to się drożej nie płaci... więc... uważa pan... Edwardek sobie nie żałował... Bywały wprawdzie od czasu do czasu sceny, ale to już w razie jakiejś ostateczności... Pani ni ztąd ni zowąd odprawiła chociażby najulubieńszą z swoich faworytek, panicz przez jakiś czas chodził osowiały, ale niezadługo wszystko wracało do normalnego trybu.“
„A propos“ rzekłem „czy nie chciałbyś mnie pan objaśnić, jaki związek zachodzi pomiędzy osobami, o których mowa, a młodą dziewczyną, do której się pan odezwałeś w chwili gdy pociąg ruszył.“
„A! to masz pan przedmiot do dramatu“ zawołał z wielkiem ożywieniem „więc pan to uważałeś?“ dodał klepiąc mnie po kolanie „jak to zaraz znać literata! wszędzie szuka wzorków.... Widziałeś pan obie?“
„Widziałem... zapewne są to siostry...“
„Tak jest... Czy pan uwierzysz, że to są kuzynki pułkownikowej?“
„Nie może być!“
„Wprawdzie dalekie, ale zawsze jest pewne pokrewieństwo. Starsza, ta dziobata, jest zamężną, wyszła za jakiegoś małego urzędniczynę przy kolei, konduktora czy coś, i oprócz tego trudni się szyciem, młodsza... dobry numer, nieprawdaż?... bawiła przez jakiś czas w domu matki Edwarda.“
„Ah!“
„O! tylko nie myśl pan sobie o niej coś złego...