partyę w okolicy. Marzeniem matki było ożenić z nią Edwarda. Otóż, jak powiedziałem, nie zastałem go, ale ponieważ byłem tam jakby domowym, zwykle w takich razach nie było pomiędzy nami żadnej ceremonii; albo wracałem do domu, albo też jeżeli mi powiedziano, że niezadługo ma wrócić, czekałem nań robiąc tymczasem, co mi si podobało. Od pułkownikowej nie wymagałem bynajmniej, aby mi czyniła honory domu, ani też ona poczuwała się do tego obowiązku. Tą razą przecież kazała mnie prosić do salonu, gdzie niedługo czekałem na nią. Wkrótce weszła i podając mi rękę z wielką uprzejmością prosiła siedzieć; domyśliłem si zaraz, że to zakrój na jakąś poufną rozmowę...“
„Cóż to było?“ zapytałem, gdy pan Alfons przerwał sobie na chwilę, osadzając niedopalone cygaro w cygarniczce.
„Nie omyliłem się“ — mówił dalej. „Po krótkim wstępie, w którym dziękowała mi za przyjaźń, jaką okazywałem jej synowi, wynurzyła nadzieję, że pokaże się w skutkach, czem jest ta przyjaźń, która nie pozostanie zapewne czczą formą. Na moje zapewnienie, że się nie myli, wyspowiadała mi się otwarcie z swoich trosk macierzyńskich, wystawiając boleść, jaką jej sprawia niewdzięczność dziewczyny, która za udzielenie jej przytułku i opieki bałamuci jej syna, co prawdę mówiąc, było już naciągniętem... ale co tu się dziwić matce!.... Nareszcie wtajemniczyła mnie w widoki ożenienia Edwarda i zaklęła na zażyłość z nim, na wszystkie najświętsze obowiązki, abym jako przyjaciel, dla jego szczęścia, dla honoru i przyszłości rodziny et caetera, postarał się jakim-
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —