Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
—   20   —

bądź sposobem wyrugować z jego serca tę dziewczynę, chociażby przyszło.... zbałamucić ją, uwieść!“
„Co pan mówisz! to być nie może...“
„No, naturalnie nie powiedziała wyraźnie, tylko pod przenośniami, ale oczywiście tego chciała... bo wszakże nie mogła mi proponować ożenienia.“
„Któż wie, czy nie miała tej myśli?“ rzekłem dobrodusznie.
Pan Alfons spojrzał na mnie i zaczął się śmiać, jakby z czego najzabawniejszego.
„Przecie tyle taktu posiada“ rzekł uśmiechnąwszy się „żeby mi nie śmiała robić podobnej propozycyi. Wiedziała, do kogo mówi.“
Teraz ja z kolei spojrzałem na niego; myślałem, że żartuje, ale widocznie mówił w dobrej wierze i był w najzupełniejszym porządku z sumieniem.
„Zresztą, kiedy już tak“ dodał „to powiem bez zobwijania w bawełnę, że nie można było mieć najmniejszej wątpliwości co do znaczenia jej słów... były aż nadto wyraźne.“
Oczywiście, p. Alfons był bardzo dotknięty mojem przypuszczeniem i koniecznie starał się przekonać mnie, że pułkownikowa wiedziała, do kogo mówi. Osiągnął ten skutek w zupełności: odmalował swoją płytkość i jej niegodziwość doskonale. Byłem oburzony, szczególniej na babę, która w celu egoistycznym nie wahała się narazić na szwank czci biednej dziewczyny.
Ciekawy, co dalej nastąpiło, zapytałem:
„I jakżeż pan odpowiedział na te insynuacye?“
„Naturalnie udałem, że ich nierozumiem, pojmujesz pan, że ze względu na przyjaźń z Edwardem.... cho-