Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

Slicznie dziękuję“ odrzekł zrozumiawszy po swojemu ten dwuznacznik, a ukłoniwszy mi się jeszcze rękami od ust, pobiegł do wagonu pułkownikowej.
Wkrótce pociąg ruszył, a ja zadumałem się nad tem co usłyszałem...
Biedne dziecko! padłaś ofiarą bezlitośnego prawa, uznawanego szczęściem dla ludzkości jedynie tylko przez natury egoistyczne i zwierzęce, na mocy którego jednostki uprzywilejowane nie znoszą na swojej drodze upośledzonych i niweczą je. Niegodziwa kobieta poświęciła cię bez skrupułu dla swojego pokoju — ale czy okupiła go sobie tym sposobem? Gdyby tak było, przyszłoby zwątpić o sprawiedliwości przedwiecznej, która swoje wyroki feruje z nieubłaganą konsekwencyą i zapisuje je w sercach winowajców.
Że ten wyrok już zapisany w sercu pułkownikowej, było jasnem dla każdego, kto umie czytać przez maskę, jaką w takich razach osądzeni nakładają sobie na oblicze dla oszukania opinii.
Te dwie postacie, których usłyszałem pobieżną historyę — ofiary i kata, nie zejdą mi z przed oczu póki żyć będę, chociaż widziałem je tylko ten raz jeden....
Gdybym pisał powieść zamiast opowiadania prawdziwego zdarzenia, mógłbym dorobić zakończenie, dające pole najbujniejszej fantazyi. Ale pod względem sensu moralnego ów epilog nie powiedziałby nic więcej. Bo czy biedna sierota upadła zwyciężona zabiegami p. Alfonsa lub kogoś jemu podobnego, czy też walczy, dźwigając z godnością to brzemię, które jej przypadło w udziale, w każdym razie jest nieszczęśliwą, jest ofiarą.