Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.
—   35   —

na wchodzącego Marcina było tak ironiczne, tak drwiące, a przytem nacechowane taką pewnością siebie, że nieborakowi przeszła myśl przez głowę, czy całe to jego pilnowanie nie jest próżną robotą?
Tak przeszły dwa dni, aż nareszcie trzeciego wybuchła bomba, ale w sposób przez nikogo nie przewidywany. Właśnie pan siedział w tym samym fotelu co dnia poprzedniego, bardzo zadumany; na obliczu jego malowała się walka, a oblicze to nie kłamało, bo istotnie toczył walkę sam z sobą. Zmuszony słuchać zarzutów, stawianych przez serce bijące przywiązaniem do żony, bronił się sofizmatami wynajdywanemi przez wzburzoną krew i podnieconą wrażliwość temperamentu. Oskarżywszy się wręcz o przeniewierstwo, jakkolwiek dowodził, że koniec końców nie zawinił dotychczas tak dalece, musiał jednak przyznać w pokorze ducha, że nie był zupełnie bez winy; pozwalał sobie trochę zanadto, mógł swojem postępowaniem nieoglądnem wzbudzić w tej dziewczynie pragnienia, którym nie godziło mu się zadosyć uczynić, On to uważał za chwilową, przemijającą zabawkę — ale kto wie, jak ona się na to zapatruje? Mogło przyjść do następstw smutnych, które później musiałby nosić na sumieniu. Fe! tak się nie godzi....
„Ależ to właśnie stanowi ową pieprzną przyprawę, której nieraz potrzebuje zbyt monotonne i mdłe szczęście małżeńskie“, szeptała wzburzona krew, „zresztą, cóż znowu tak wielkiego! nie ma żadnej racyi robić z komara wołu.“
„Pomyśl jednak“, dorzuciła ambicya, „czy jest godnem człowieka twojego stanowiska, wchodzić w występny stosunek z jejmościanką, która z pewnością kroi na twoją